12 kwietnia 2011r.
Drogi pamiętniku! Dziś mija dokładnie dziesięć lat.
Dziesięć lat odkąd nie ma już mojego ojca.
Dziesięć lat odkąd po raz pierwszy płakałam.
Dziesięć lat odkąd po raz pierwszy powiedziałam, co myślę.
Dziesięć lat odkąd stałam się odważna.
Dziesięć lat odkąd rodzina przestała się liczyć
Dziesięć lat odkąd zaczęłam przeklinać.
Dziesięć lat odkąd postawiłam na swoim.
Dziesięć lat odkąd zabiłam człowieka.
Dziesięć lat odkąd uzależniłam się od zabijania.
Dziesięć lat odkąd złamałam Dekalog.
Dziś mija dokładnie dziesięć lat.
To trudne o tym mówić, a właściwie pisać. Bo to nawet nie jest już życie. To agonia. To dążenie do nieuniknionej śmierci. A w moim wypadku jeszcze przyspieszonej. Umrę. To kwestia minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy albo lat. Ale to nastąpi. Ja to wiem. I jestem na to gotowa. Nie mam prawa do życia. Zabiłam wiele ludzi. Wiele bezbronnych i niewinnych ludzi. Ludzi, którzy powinni żyć, bo mieli dla kogo, mieli rodziny, znajomych, przyjaciół. Boli mnie to rozpamiętywanie przeszłości. Chciałabym patrzeć optymistycznie w przyszłość, ale nie mogę. Nie czeka mnie nic dobrego. Teraz ciągle się ukrywam przed policją. Mój list gończy obiegł już chyba całą Europę. Miałam operację plastyczną, ale mimo to, boję się, że ktoś może mnie tu rozpoznać. Tym bardziej, że dalej przyjmuje zlecenia. Ja dalej TO robię. Wciąż zabijam z zimną krwią. Nie umiem z tym zerwać. Nie umiem. Próbowałam niejednokrotnie. Ale to jest silniejsze. Uzależnia bardziej niż narkotyki, przynajmniej mnie. I pomyśleć, że gdyby nie mój ojciec dziesięć lat temu... Byłabym normalną dwudziestolatką, szukającą pracy i mieszkania. Pewnie miała bym chłopaka, imprezowała od czasu do czasu, a nie zabijała...
Wszystko zaczęło się nawet wcześniej. Gdy miałam chyba osiem lat. Tak, osiem lat. Mama poszła do pracy, a tata jak zwykle siedział ze szklanką piwa w ręce i oglądał mecz. Ja spokojnie siedziałam w pokoju i coś rysowałam. Wtedy do pokoju ktoś zapukał. Przestraszyłam się, ale wiedziałam, że to ojciec, bo przecież nikogo innego nie było teraz w domu. Po chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i progu stanął prawie dwumetrowy mężczyzna. Uśmiechnęłam się lekko. Szkoda tylko, że wtedy jeszcze nie znałam jego zamiarów. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował w usta. Mówił do mnie "księżniczko". Pamiętam to, tak dokładnie... Siedziałam na małym taborecie. Wtedy on... On zaczął mnie dotykać. Kazał mi się rozebrać. Powiedział, że jestem prawdopodobnie chora, a tatuś kiedyś był lekarzem więc mnie zbada.Byłam głupią, małą i naiwną dziewczynką, ślepo zapatrzoną w tatusia, jako ideał mężczyzny. Zrobiłam to, o co prosił. Dopiero, gdy tata sam zdjął spodnie, nieco się wystraszyłam. Czułam, jak serce zaczyna mi bić mocniej. Ojciec zaczął dziwnie głośno dyszeć. Nie wiedziałam co się dzieje. Usłyszałam dźwięk kluczy wkładanych do zamka. Czyżby mama wróciła szybciej? Tak! To było moje zbawienie. Ojciec zdążył się ubrać, gdy mama weszła do pokoju. Wtedy przestałam szanować ojca...
Po raz pierwszy zgwałcił mnie w moje dziesiąte urodziny. Tego dnia nawet nie chcę wspominać. Kiedy go zabiłam? Wiem, że powinnam napisać "Go" ale on nie zasłużył nawet na taki szacunek, wyrażany za pomocą wielkiej litery... Zabiłam go w kwietniu. Było już dosyć ciepło, jak na ten miesiąc oczywiście. Miałam piętnaście lat. Przyszłam ze szkoły i poszłam do pokoju odrabiać lekcje. Nagle zachciało mi się pić, bezszelestnie wyszłam z pokoju i udałam się w stronę kuchni. Ojciec stał w przedpokoju. W ręku trzymał do połowy pełną butelkę wódki. Upił łyk na mój widok. Zastanawiałam się, dlaczego on pije. Nigdy nie spożywał alkoholu. Nigdy!
- Matka mnie zdradza. - powiedział.
Te słowa dogłębnie utkwiły mi w pamięci... Nie wiedziałam, co powiedzieć. Postałam przy nim w milczeniu i za moment poszłam do lodówki, po sok. Wyjęłam zimny karton i wtedy ojciec podszedł do mnie. Położył swoje ohydne łapsko na moim biodrze i zaczął mnie całować. Poczułam się tak, jak ostatnio cały czas. Okropnie, obrzydlwie. Chwyciłam nóż, który leżał obok i odwróciłam się i zadałam cios. Chyba wbiłam mu go prosto w serce, bo momentalnie upadł z tępym wzrokiem wbitym we mnie.
- O, kurwa. - wyrwało mi się.
Nigdy nie przeklinałam, ale ta sytuacja zmieniła wszystko w moim, wystarczająco już beznadziejnym, życiu. Wszystko, na gorsze....
----------
No i mamy prolog. Czekam na komentarze. Nie wiem, co więcej powiedzieć. Oby się Wam spodobało ;)